sobota, 15 czerwca 2013

Rozpadek na milion części

~ Victoria ~

Wszystkie moje komórki zbuntowały się, zaś twarz stała się nieco bladsza. Nie było to widoczne, ponieważ była skromnie, ale idealnie przykryta makijażem. Czułam, jak wzrok mulata wypala dziurę w mojej postaci. Spojrzenia wszystkich zwrócone były na mnie. Blondyn standardowo coś jadł, a Louis pił herbatę. Mulat stał na środku pokoju w spodniach od dresu, przyglądając mi się badawczo.
-Vicki, gdzie ona jest? - Spojrzał w sufit, wypuszczając powietrze ustami. Wiedział, że ja wiem. Czy mam wypisane na twarzy "Wiem wszystko"? Wątpię.  Przełknęłam cicho ślinę, odszukując zielonych tęczówek bruneta. Nerwowo, aczkolwiek z gracją ujęłam jego dłoń. Oparłam głowę o oparcie kanapy, przymykając oczy. - Wiesz. - Dodał już nieco spokojniej, siadając obok mnie. Dłonią dotknął mojego nieokrytego kolana, próbując zwrócić na siebie moją uwagę. - Proszę. - Jego głos brzmiał tak błagalnie, że czułam jak rozpada mi się serce. Nie mogę go okłamywać, ale nie chcę też zawieść Perrie. Nie byłabym raczej dobrą przyjaciółką, tak? Otworzyłam oczy, co było moim największym błędem. Ujrzałam czekoladowe tęczówki chłopaka, błagalnie patrzące na każdy mój ruch.
-Zayn, obiecałam... - Mruknęłam bardziej do siebie, jednakże dobrze słyszalnie dla wszystkich. Spojrzenie bruneta ożyło wiedząc, że zaraz się przełamię.
-Chodzi o moje dzisiejsze zachowanie, tak? - Wyszeptał, dostrzegając w całym pokoju tylko mnie. - Ona ma dzisiaj urodziny. Chciałem, aby miała niespodziankę. Chciałem, żeby się niczego nie domyśliła. To tak wiele? - Głos mu się załamał, zaś spojrzenie nie schodziło ze mnie w najmniejszym stopniu. Dwie części mnie walczyły ze sobą, bo przecież nie chodzi tylko o dzisiaj. Perrie boi się, że przez ten związek rozpadną się dwa zespoły. Ma się czego obawiać? Chyba nie.


~ Perrie ~ 


Bez słowa weszłam z Jade do budynku, w którym odbywają się nasze próby. Musiałam przemyśleć kilka rzeczy, ale też nie mogę zawieść dziewczyn. Właśnie tego chciałam uniknąć. Boję się, że będę musiała wybierać. Zostawię Zayn'a, a ludzie się odwrócą. Mogę nie dać rady. Wszystko wygląda na idealne, ale takie nie jest. Boję się, ale chyba jako jedyna. Zayn nigdy nie mówił, że coś jest nie tak. Zawsze był uśmiechnięty, tylko czasami miał te swoje humory. Zwłaszcza, gdy miał wstać z rana.
-Jestem głupia! - Krzyknęłam, gdy tylko Jade otworzyła drzwi. Dziewczyny popatrzyły na mnie zdziwione, zaś ja w jednej chwili coś sobie uświadomiłam. - Jak ja mogłam pomyśleć, że on chce mnie zostawić? - Mruknęłam, siadając na fotelu. Wlepiłam spojrzenie w ścianę, zaś przyjaciółki z całej siły mnie przytuliły. W tej chwili tylko dziękowałam sobie, że nie zrobiłam nic głupiego.
-Dziś o dwudziestej po ciebie przyjeżdżamy. - Zaśmiała się Leigh-Anne, wkraczając w taneczny krok.
Wszystkie jej zawtórowałyśmy w momencie, w którym akurat zaczęła wiązać włosy. Do pomieszczenia wbiegł jeden z naszych managerów, dołączając się do tańca. Po zakończeniu naszej radości zaliczyłyśmy grupowy uścisk. Takich chwil mi potrzeba. Częściej, niż ktokolwiek może pomyśleć. Posiadanie takich przyjaciółek w moim życiu jest niezwykle ważne. Przecież mogę powiedzieć im o wszystkim. Są jak moje siostry. Czasem nie rozumiałam moich chwil zwątpienia, ale przecież każdy takie ma, prawda?
-Pezz, telefon. - Jesy podała mi mój smartfon, na którym zauważyłam twarz Liam'a. Z uśmiechem, i ukrytym zdziwieniem odebrałam telefon. Po jego pierwszych słowach wiedziałam, że moje życie obróciło się całkowicie. Tylko, że nie na kolorową stronę. Wypuszczając z dłoni telefon opadłam na podłogę, zaś po mojej twarzy zaczął spływać czarny tusz. Wcześniejsze szczęście zniknęło, pozostawiając jedynie ukłucie w sercu.


***


Ten rozdział jest tak beznadziejny, że aż brak mi słów.
Nie dość, że tyle na niego czekałyście, to jeszcze jest krótki i beznadziejny.
Przepraszam. To jedyne, na co mnie w tej chwili stać.
Caroline. x